sobota, 19 lipca 2014

Słodki peeling z perfecty.

Peelingi do ciała jeszcze nie tak dawno uważałam za zbędny wydatek i dodatkowy krok w pielęgnacji na który nie miałam czasu. Teraz nie wyobrażam sobie już bez nich kąpieli, relaksują mnie jak nic innego!


Skuszona promocją w Super-Pharm sprawiłam sobie tego przyjemniaczka w cenie 12zł (cena regularna ok.20zł). Wybór był ciężki, ponieważ seria Perfecta Spa ma wiele nowych, słodkich zapachów, które ja uwielbiam najbardziej. Są to :
* jagodowa muffinka  
* lody melba              
* pina colada             
* trufle czekoladowe  
... no i oczywiście mój pierwszy wybór, zainspirowany francuskim deserem Crème brûlée. 



Peeling ma na górnej warstwie uroczą mozaikę co jest dodatkową przyjemnością dla oka. Mój niestety ciężko przeżył podróż w upalny dzień wśród moich zakupów i nie był zbyt idealny. Jest gęsty, drobinki cukru dostrzegalne są gołym okiem i doskonale się sprawują. Jest to dosyć intensywny ścierak, jak dla mnie idealny! Jednak nie jest zbyt mocny, idealny dla relaksującego masażu podczas kąpieli. Jest też bardzo nawilżający i sprawia, że nasza skóra jest niesamowicie aksamitna w dotyku. Zawdzięczamy to jego składowi i tutaj już jest rzecz, która nie wszystkim się może spodobać. Zwłaszcza, że jest na pierwszym miejscu.



Ja jednak nie jestem zbyt wymagająca jeśli chodzi o składy, zwłaszcza jeśli produktu tego nie używam na twarzy. Jedyna rzecz do której mam zastrzeżenia to zapach. Według mnie to w 100% marcepan a nie Crème brûlée. Być może producent starał się osiągnąć zapach skrystalizowanego cukru, który jest tak rozpoznawalny dla tego deseru i może faktycznie przypominać marcepan. Co nie zmienia faktu, że pachnie cudnie! Po prostu inaczej. 

Jest też bardzo wydajny, ale jak tylko mi się skończy planuję kupić wersję czekoladowe trufle. A Wy próbowałyście już któryś z nowych zapachów? 


czwartek, 17 lipca 2014

Ekspresowy demakijaż oczu z Yves Rocher.

Lato to jedyna pora roku, kiedy decyduję się na maskarę wodoodporną i wtedy pojawia się problem, ponieważ zwykłe płyny micelarne niestety nie dają wtedy rady! Szukając rozwiązania zdecydowałam się na dwufazowy płyn do demakijażu oczu od Yves Rocher. Czy jestem z tego wyboru zadowolona?


Jest to malutka buteleczka, która mieści w sobie 125ml płynu. Jego regularna cena to 24zł, jak dla mnie zaporowa i z pewnością nie chciałabym tyle za niego zapłacić. Na szczęście zazwyczaj możemy znaleźć go na promocji lub skorzystać z kuponów - ja właśnie tak zrobiłam i ze zniżką -50% zapłaciłam za niego 12zł. 


Buteleczka jest według mnie dosyć niewygodna, ponieważ jest bardzo malutka, a zamknięcie jest zakręcane. Co przy pracy z tłustym płynem nie ułatwia nam życia i zawsze boję się, że wypadnie mi z rąk i się wyleje.


A jak jest z jego działaniem?
Znakomicie! Faktycznie jest ekspresowy, wystarczą dwa waciki aby zmyć makijaż oczu, w tym wodoodporny tusz, bez wielokrotnego pocierania! Pozostawia na skórze tłustą warstwę jak na produkt tego typu przystało, ale nie jest ona bardzo lepka i nie odczuwam przez nią większego dyskomfortu, powiedziałabym nawet, że jest to miłe uczucie nawilżenia skóry wokół oczu.


Kolejny plus to fakt, że warstwy po wstrząśnięciu pozostają w takiej postaci na długo, także nie trzeba się spieszyć z demakijażem. Jednak mimo wszystko martwi mnie jego wydajność. Po tygodniu zużyłam go już całkiem sporo i obawiam się, że może skończyć się znacznie szybciej niż wyschnie moja maskara. Biorąc pod uwagę jego cenę regularną uważam, że jest to jego największy minus.


Ostatecznie jestem bardzo zadowolona z tego zakupu - ale w cenie wyższej niż 12zł z pewnością bym go nie kupiła. A Wy miałyście już ten płyn? 
Macie może jakieś inne produkty do demakijażu oczu, które byście poleciły?


sobota, 12 lipca 2014

BABYLIPS - osławione pomadki od Maybelline.

Już dawno temu było głośno o nich na zagranicznych stronach. Gdy tylko pojawiły się w naszych drogeriach poleciałam aby przekonać się o ich działaniu! Kupowałam kolejną, kolejną i kolejną.. I tak szybciutko uzbierałam całą kolekcję! :)


Od razu powiem, że jestem pewna, że są baaardzo przeceniane
Czy żałuję, że je kupiłam? NIE
Czy kupiłabym ponownie? NIE


Według mnie, 90% ich sukcesu zawdzięczają swojemu opakowaniu, które jest cudne. Cała kolekcja świetnie prezentuje się na toaletce, są bardzo kolorowe i dziewczęce. Dodatkowo jest ono bardzo porządne i nie ma mowy o tym, żeby napis zdarł się z przeźroczystego plastiku - co jest bardzo satysfakcjonujące jeśli chodzi o pomadki za 10 zł.


Połowa z nich to zwykłe bezbarwne "balsamy do ust". Jednak według mnie są one zupełnie bezużyteczne, ponieważ każda inna drogeryjna pomadka nawilży nam usta bardziej niż one! Dają uczucie nawilżenia jednak na dłuższą metę jeszcze bardziej przesuszają usta niż pomagają. Przez to stają się też  uzależniające i co chwile chcemy je aplikować.

Intense care i Hydrate - w zasadzie nie różnią się niczym, oba mają słodki ale sztuczny zapach.
Mint fresh - pachnie miętą i daje chłodne uczucie na ustach co bardzo przypadło mi do gustu w tych cieplejszych dniach.


Następna trójeczka to pomadki, które dają delikatny kolor na ustach. Mają też dużo ładniejsze zapachy, jeśli chodzi o nawilżenie to tak samo jak z poprzednikami. Jednak według mnie te babylips są dużo bardziej warte uwagi!


1. Peach kiss - bardzo delikatny brązik ze złotym blaskiem, dodatkowo pachnie brzoskwinią, jednak według mnie zapach jest dość intensywny i czasem może być wręcz drażniący.
2. Pink punch - bardzo cukierkowy, barbie pink. Pachnie przepięknie, jak guma do żucia hubba bubba! 
3. Cherry me - mój ulubiony, delikatny czerwony o prawdziwym czereśniowym zapachu.  


Oczywiście nasycenie koloru jest bardzo delikatne, jednak jako gadżet do torebki zamiast klasycznego balsamu wydają mi się świetne. Chociaż czasem za niewiele wyższą cenę możemy już kupić sobie szminkę o dużo lepszej pigmentacji, także to już zależy od preferencji.


Każdą kolejną kupowałam z nadzieją na efekt WOW, niestety nie doczekałam się go. 
A Wy co o nich sądzicie?



środa, 9 lipca 2014

Maybelline Color Tattoo - moja mała kolekcja.

Maybelline jest nadal bardzo osamotnione w tej kwestii drogeryjnych cieni w kremie. Inne firmy jakby nie dostrzegły tego jaki potencjał jest w takiej formie cieni i pozostają daleko w tyle. Tak, jest kilka innych jak np. essence, ale czy mogą równać się z color tattoo?


Pierwszy cień z tej serii kupiłam w zeszłym roku za granicą i nie wiedziałam wtedy, że jest on niedostępny w Polsce. Pink Gold jest teraz moim ulubionym kolorem i staram się go używać bardzo oszczędnie ze strachu, że może się skończyć.


Zamknięte są w bardzo wygodnych i estetycznych słoiczkach. Szkło, z którego zostały wykonane jest bardzo porządne i nie straszne im podróże. Oczywiście możemy używać ich jako bazę pod makijaż oka, lub same - tak jak ja zazwyczaj to robię. Permanent taupe może również się sprawdzić do podkreślania brwi - spróbowałam raz czy dwa, ale nie jestem do tego do końca przekonana.


Co najbardziej przeszkadza mi w nich to fakt, że mamy taki mały wybór kolorów. Za granicą co sezon Maybelline wypuszcza nowe limitowane kolekcje a u nas od dawna mamy tylko kilka kolorów i to według mnie mało praktycznych, bo komu jest na co dzień potrzebny turkus, fiolet czy srebro w kremie?
Jednak widziałam, że w drogeriach internetowych sytuacja wygląda nieco lepiej i można tam znaleźć wiele innych kolorów, chociaż wiadomo nie każdy jest fanem zakupów kosmetyków przez internet.


Natomiast ich pigmentacja i trwałość jest wręcz fenomenalna. Musiałam bardzo długo trzeć rękę, żeby się ich pozbyć po zrobieniu tych zdjęć. Niestety dla mnie częściowo jest to minus, ponieważ wydaje mi się, że jako baza w większości nadają się tylko do ciemniejszych, wieczorowych makijaży.


Kolor Eternal gold jest według mnie totalnym bublem. Jest wręcz żółty a na dodatek mój egzemplarz roluje się i kiedy go nabieram ma w sobie jakby grudki, których nie da się rozetrzeć na powiece.

Plusy:
- cena (około 20 zł)
- dostępność 
- trwałość
- pigmentacja

Minusy:
- brak neutralnych, codziennych kolorów
- bardzo metaliczne kolory
- niektóre się rolują
- krótsza przydatność niż klasycznych cieni

Podsumowując, jest dosyć sporo minusów, ale koniec końców i tak bardzo je lubię. Pink Gold i On and On Bronze używam bardzo często i chwalę je sobie. Dla osób które w pośpiechu chcą rzucić tylko jeden kolor na całą powiekę przed wyjściem do pracy lub szkoły jak najbardziej polecam. 

Wypróbowałyście już je?
Macie może jakieś ciekawe kolory z drogerii internetowych warte polecenia?

niedziela, 6 lipca 2014

Pastelowe paznokcie według L'oreal.

Te dwa przyjemniaczki musiały wrócić ze mną do domu w trakcie wyprzedaży i od tamtej pory ciągle goszczą na moich paznokciach. Uwielbiam ten pastelowy trend i nawet latem nie rezygnuje z niego na rzecz neonów, dużo bardziej lubię delikatne, subtelne mleczne kolory!


Ich cena regularna to 21,99zł i dostępne są w każdej drogerii, w której znajdziemy szafę L'oreal. 
Buteleczki są niezwykle eleganckie jak przystało na kosmetyki L'oreal, ale co kryje się w środku? Czy są wystarczająco napigmentowane? Jaka jest ich trwałość?


Pędzelek jest cienki, ale szeroki co pozwala na pokrycie płytki w dwóch szybkich ruchach, natomiast formuła jest dosyć rzadka i zadowalająco szybko wysycha na paznokciach, nie robiąc smug.



Kolor 853 to klasyczna mięta, lub inaczej bardzo jasny błękit. Już po nałożeniu jednej warstwy bardzo dobrze kryje płytkę paznokcia, jednak zdecydowanie nie obejdzie się bez drugiej. Dzięki rzadkiej konsystencji nie mamy problemu ze smugami. Na paznokciach w bardzo dobrym stanie (czyt. jak po nałożeniu) utrzymuje się przez 4 dni, co uważam za dosyć długi okres. 



Z kolorem 116, cudowną morelą, miałam nieco więcej problemów w trakcie nakładania. Okazał się znacznie mniej napigmentowany i musiałam nałożyć aż 3 warstwy. Następnym razem gdy będę go aplikować z pewnością użyję białego lakieru jako bazy. W trakcie zasychania pojawiły się również pęcherzyki powietrza.  Starałam się je zminimalizować poprzez nałożenie top coat'u i koniec końców uważam, że efekt jest wart odrobiny zachodu. Jestem też pewna, że będzie wyglądać jeszcze lepiej gdy trochę opalę te moje albinoskie łapki!


A Wy macie jakieś kolory z tej serii? Uważacie, że warte są swojej ceny?



piątek, 4 lipca 2014

New in - czyli moje wyprzedażowe szaleństwa.

No i stało się, nie uchowałam się tegorocznym wyprzedażom i moja wyprawa skończyła się dosyć sporą reklamówką łupów. Dodatkowo - kiedy będę mieć lepszą okazję do zakupów niż po założeniu bloga! Hmm.. Co najmniej tak to sobie tłumaczę! ;)

 

Głównym celem wyprawy był filtr z Vichy, jednak weszłam też do "kilku" innych miejsc i tak to się prezentuje..



1. Pędzel do cieni Ecotools (15,99 Hebe) - moja kolekcja pędzli do twarzy jest już od jakiegoś czasu skompletowana, ale jeśli chodzi o pędzle do makijażu oczu jestem daleko w tyle!
2. Perłowy cień 393 (13,- Inglot) - piękny brzoskwiniowy odcień złota, będzie idealny na lato!
3. Lakiery Color Riche z L'oreal (2 w cenie 1 - 21,99 Super-Pharm) - piękne kolory z pastelowej kolekcji i moje pierwsze lakiery z L'oreal.
4. Lakier Rich Color (6,90 Golden Rose) - jaka byłam z siebie dumna, że to jedyna rzecz którą kupiłam przy stoisku Golden Rose, szminki straszliwie kusiły..


5. Vichy Capital Soleil (35,39 Super-Pharm) - udało mi się upolować tą słynną już matującą emulsję w promocji -40%, także jestem przeszczęśliwa. 
6. Batiste (5,99 Hebe) - miniaturka suchego szamponu również w niższej cenie, będzie idealna na wakacyjne wyprawy.
7. Ziaja Krem nawilżający matujący 25+ (9,49 Hebe) - moja skóra w lecie świeci się jeszcze bardziej niż zazwyczaj więc stwierdziłam, że wypróbuję też ten polecany krem z ziaji. 
8. Bic Lady Soleil Bella (11,99 Super-Pharm) - z kartą lifestyle można było dopłacić 20 punktów i dostać te maszynki w promocyjnej cenie, według mnie niezły deal!

A jak wyglądają wasze łupy z wyprzedaży?
Staracie się oszczędzać czy szalejecie na całego?



wtorek, 1 lipca 2014

1. Ulubieńcy czerwca '04

Pierwszy post, pierwsi ulubieńcy!


Zaczynam od razu z rekomendacjami dla Was, ponieważ w ubiegłym miesiącu miałam kilka skarbów, które zdyskwalifikowały inne produkty w kategorii kosmetycznej.


Mowa tutaj przede wszystkim o Essie "Fiji", który jest Wam z pewnością bardzo dobrze znany. Na moich paznokciach w czerwcu gościł nieprzerwanie! Biorąc pod uwagę ilość egzaminów i ważnych oficjalnych okazji chciałam być elegancka a on mi to zapewnia. Należę też do osób u których lakiery Essie trzymają się baaardzo długo. Zdjęcie wykonane jest po czterech dniach od aplikacji i jak widać ubytki są minimalne!


Kolejny produkt, który przysłużył mi się w tym okresie dzięki swojej delikatności, ale również słodyczy, którą uwielbiam w zapachach - Benefit "Laugh with me Lee Lee". Ten zapach niestety nie utrzymuje się na ciele zbyt długo, jednak w ciągu tych kilku upalnych dni czerwca byłam z tego powodu bardzo zadowolona, ponieważ zbyt intensywne zapachy mogą być w taki ukrop bardzo męczące.


Zapach papai peelingu Bielenda active okazał się idealny na te wakacyjne, upalne dni! Spełnił doskonale swoją funkcję, dodatkowo nawilżył ciało i sprawił, że kąpiele były o wiele przyjemniejsze. Dodatkowo jego cena (cztery złote!) i dostępność w większości biedronek jest kolejnym pozytywem.


Marzyła mi się również rozświetlona, wakacyjna cera a w moich zbiorach niestety brak rozświetlacza. Ale jak to mówią potrzeba matką wynalazku - cień do powiek essence w kolorze "cappuccino, please!" sprawdził się idealnie w tej roli.


Pomimo ogromnej ilości pomadek w mojej kolekcji, w tym miesiącu nie mogłam rozstać się z Made to stay - Smoothing Lip Polish od Catrice w kolorze "Strawberry's Secret", której kolor przypomina mi jednak bardziej czereśnie aniżeli truskawkę, co nie zmienia faktu że ją uwielbiam! Z pewnością skuszę się na kolejne kolory i wtedy możecie spodziewać się recenzji ze zdjęciami pomadek na ustach.


I ostatni już ulubieniec - maskara Sexy pulp z Yves Rocher. Dostałam ją w prezencie za przystąpienie do klubu Yves Rocher i nie oczekiwałam od niej zbyt wiele. Bardzo lubię takie pozytywne zaskoczenia - pogrubia, podkręca i sprawia, że moje rzęsy wyglądają niesamowicie. Myślę, że ona również zasłużyła sobie na osobną recenzję, także możecie spodziewać się więcej zdjęć już niebawem! 

A Wy jakich ulubieńców miałyście w tym miesiącu? 
 Używałyście już któregoś z moich? Co o nich sądzicie?