niedziela, 31 sierpnia 2014

Projekt denko - Sierpień 2014.

Uff, ale ten czas leci! Dopiero co pisałam denko lipca a tu już koniec sierpnia. Dodatkowo ku zaskoczeniu wszystkich z tropikalnych upałów przeskoczyliśmy w jesień z dnia na dzień. Pewnie zanim się obejrzymy będą już święta! 


Ale nie o tym dzisiaj oczywiście, więc wybaczcie mi tą small talk i zaczynamy z denkiem. Nieco mniejsze niż w zeszłym miesiącu,  ale ja i tak jestem zadowolona.


1. Clarena Caviar Face Peeling - całkiem przyjemny peeling enzymatyczny, który trafił mi się w pudełku glossybox.  Zapach jest absolutnie powalający,  nie wiem czy kawiorowy ale na pewno pachnie ekskluzywnie.
2. Luksja Shower milk with body balm ingredients - dostałam jako prezent wchodząc do kina! Do takich miłych niespodzianek zawsze podchodzę pozytywnie, ale on serio okazał się świetny!  Otulający zapach i właściwości nawilżające za bardzo niską cenę, chętnie wypróbuję więcej zapachów! 
3. Clarena Caviar Slim Balm - kolejny koleżka z glossybox, niby ma właściwości wyszczuplające, ale co ja Wam mogę powiedzieć po takiej małej próbeczce na ten temat? Guzik niestety. Aczkolwiek skóra była napięta to fakt. I pachniało zabójczo,  tak samo jak peeling.
4. Lirene Stop szorstkości, 20% urea - ten produkt to jedna wielka pomyłka.  Przede wszystkim chciałam kupić wersję z 30%, który był tak wychwalany.  Oczywiście coś mi się poplątało i wzięłam ten... krem. Niestety nie poprawił on stanu moich stóp,  siedział sobie na skórze, śmierdział i w ogóle się nie wchłaniał.


5. Wibo Oil Absorbing Sheets - wzięłam te bibułki bo były tanie a ja zawsze muszę mieć taki gadżet przy sobie. Jednak ich jakość była bardzo słaba i były dosyć małe, przez co zużywałam trzy sztuki na raz. Czyli ostatecznie chyba nie wychodzą aż tak ekonomicznie...
6. L'Oreal Ideal Soft - dopiero co napisałam o nim recenzję tutaj, dlatego nie będę się nad nim rozwodzić.  Powiem tylko, że zdecydowanie polecam.
7. Nivea Soft Krem intensywnie nawilżający - od zawsze ze mną. Jedyny krem w moim domu rodzinnym przez co jestem do niego bardzo przywiązana. Jako jedyny nawilża moją skórę w takim stopniu, że przynosi mi ulgę. Jednak czasem rozglądam się za innymi kremami, bo wydaje mi się że moja skóra potrzebuje już odmiany.
8. Synergen Body Butter coconut - bardzo treściwe masło do ciała,  które można znaleźć w przystępnej cenie w rossmanie. Niektórzy zarzucają mu chemiczny zapach, ale mi on tam odpowiada! :)

I to było by na tyle z sierpniowych zużyć,  a teraz mam do Was pytanie z zupełnie innej beczki. Czy mogłybyście polecić mi jakąś zalotkę? Ponieważ chcę kupić moją pierwszą i zupełnie nie wiem gdzie szukać! 

wtorek, 26 sierpnia 2014

L'Oreal: Ideal Fresh & Ideal Soft

Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzje dwóch płynów do mycia twarzy od L'Oreal. Jak możecie zauważyć na zdjęciach oba są już prawie skończone, także zdanie na ich temat zdążyłam już sobie wyrobić w stu procentach.


Warto by było wspomnieć, że tego typu kosmetyki służą mi do zmywania makijażu twarzy wieczorem. Używam je w połączeniu z gąbeczką konjac, a później dodatkowo przecieram twarz tonikiem aby mieć pewność, że nie pozostały na niej żadne zanieczyszczenia. Oba płyny L'Oreal używałam w tym samym czasie, ponieważ jeden zawsze mam u siebie w mieszkaniu studenckim, a drugi w rodzinnym domu. Który okazał się moim ulubieńcem?


Cena: 15-20zł
Dostępność: Wszędzie! Drogerie, supermarkety, internet.
Wydajność: 5-6 miesięcy w moim przypadku (raz dziennie, ilość wielkości ziarnka grochu)
Opakowanie: Bardzo praktyczne z zamknięcie na klik. Łatwo dozować pożądaną ilość a buteleczka stoi stabilnie na zamknięciu, dzięki czemu bez problemu wydobędziemy cały produkt bez konieczności rozcinania opakowania.

   


Ideal Soft
To wersja żelu skierowana do osób ze skórą suchą, jednak do mojej mieszanej i naczynkowej również świetnie się sprawdził. Ma bardzo delikatny, kwiatowy zapach. Jest bardzo delikatny a jego kremowa konsystencja dodatkowo nawilża. Nie jest jednak zbyt gęsty i całkiem nieźle się pieni jak na żel-krem. Razem z płynem micelarnym z tej samej serii stanowią dla mnie duet idealny do demakijażu. 



Ideal Fresh
Dla skóry zwykłej i mieszanej - czyli wydawałoby się idealny dla mnie. Niestety nie zachwycił mnie już aż tak jak jego poprzednik. Jego żelowa konsystencja i zapach który miał być odświeżający to chyba jednak nie zupełnie moja bajka. Sięgnęłam po niego tylko dlatego, że liczyłam na to, że będzie równie dobry jak jego brat. Nie mówię oczywiście, że jest zły, zmywa makijaż równie ekspresowo i jest równie wydajny, jednak nie pozostawia tego miłego uczucia nawilżenia. Wydaje mi się jednak, że byłby znacznie lepszy do stosowania rano, jeśli myjecie twarz rano żelem. Ja jednak już do niego nie wrócę.


Jak się pewnie domyślacie Ideal Soft to mój zdecydowany zwycięzca. Jednak uważam, że Ideal Fresh również znalazłby wielu zwolenników, wszystko zależy od tego jaką konsystencję i zapachy preferujecie. No i do jakich celów byście je używały. Tak czy inaczej gorąco je polecam, do demakijażu sprawdzają się znakomicie i oba te opakowania starczyły mi prawie na rok! :)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Ogromne zakupy w Yves Rocher z książeczką czekową i nie tylko!

Nie byłam świadoma ile rzeczy nakupiłam dopóki nie ustawiłam tego wszystkiego do jednego zdjęcia. O zgrozo! Poszalałam... A to wszystko za sprawą książeczki czekowej, która miała w sobie pełno zniżek. Dodatkowo za skorzystanie z 4 promocji można było wybrać sobie prezent o wartości 70 zł. Więc jak tu się oprzeć?


No dobrze, na swoje usprawiedliwienie mam, że nie była to jedna wycieczka do Yves Rocher a bardziej trzy czy cztery.. No i część z tych rzeczy to prezenty :)


1. Żele pod prysznic Jardins du Monde -  uwielbiam te żele, ich zapachy są niebanalne a te o kremowej konsystencji cudownie nawilżają ciało.
Cena: 8,90/sztuka (z książeczką - 3 w cenie 2)


2. Tonik głęboko oczyszczający Pure System - już od dawna nie miałam toniku i byłam bardzo ciekawa tej serii oczyszczającej, a więc wzięłam! Zobaczymy jak ten gagatek będzie się sprawował.
Cena: 27zł (z książeczką -30% + waciki gratis!) 


3. Aksamitny żel do mycia twarzy Nutritive Vegetal - mój demakijaż twarzy zawsze wykonuję za pomocą płynu i gąbeczki konjac, mój ostatni płyn jest już na wykończeniu także niedługo się za niego zabieram!
Cena: 33zł (z książeczką -30% + 5 pieczątek na karcie Yves Rocher gratis)

4. Intensywnie nawilżający krem do rąk Beaute des Mains - dzięki swojej objętości jest idealny do torebki, poza tym krem do rąk też już mi się kończył więc i on wrócił ze mną do domu.
Cena: 17.90zł (z książeczką -40%)


5. Woda toaletowa kokos z Malezji Plaisirs Nature - a oto mój prezent za wykorzystanie czterech zniżek! Pani ekspedientka usilnie tłumaczyła mi że tracę 30zł nie wybierając nic za 70zł, jednak wiedziałam że bardzo podoba mi się ten zapach a sama nigdy nie zdecydowałabym się go kupić, bo chodziłam już wokół niego wielokrotnie!
Cena: 39.90zł

6. Peelingujący żel pod prysznic wanilia Plaisirs Nature - na ten kosmetyk też czaiłam się już nie raz ale nie mogłam uzasadnić jego zakupu ze względu na cenę. Ostatnio udało mi się uzbierać 20 pieczątek na mojej karcie Yves Rocher i dlatego mogłam wybrać sobie prezent do ceny 20zł.
Cena: 16.90zł


7. Intensywnie nawilżająca maseczka Hydra Vegetal - ten kosmetyk to nowość i będąc członkiem klubu Yves Rocher miałyśmy możliwość kupić go w przedsprzedaży za połowę ceny. Już od dawna szukałam dobrej nawilżającej maski dlatego z chęcią ją kupiłam.
(cena: 39zł, z ulotką -50% + balsam gratis)

Postanowiłam przeliczyć ile zapłaciłabym za wszystkie kosmetyki bez promocji i gdybym sama kupiła prezenty, które dostałam gratis. Wyniki są szokujące.

Bez obniżek, płacąc za prezenty: 223,90zł
Ile zapłaciłam: 89,54zł

A Wy lubicie Yves Rocher? 
Ja jestem wielką fanką i cieszę się ogromnie z wszystkich nowości.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Maskara w prezencie? Poproszę! - Yves Rocher Sexy Pulp

Do Yves Rocher kiedyś chodziłam jedynie po gotowe prezenty dla moich koleżanek, aż pewnego razu przemiła Pani ekspedientka namówiła mnie do założenia karty członkowskiej... i przepadłam! Jako prezent powitalny dostałam maskarę Sexy Pulp - co o niej sądzę?


Na początku nie oczekiwałam od niej wiele biorąc pod uwagę, że jest to prezent, który dostaje każda osoba zakładająca kartę członkowską w salonie Yves Rocher. Jednak gdy odkryłam, że jej cena regularna to aż 57zł, to szybciutko zmieniłam do niej podejście i moje oczekiwania wzrosły! 

Opakowanie: Według mnie niezbyt się w tej kwestii popisali. Jest zwykłe, plastikowe, z napisami (które na szczęście są bardzo trwałe i nie znikają). Jest też dosyć masywne i zajmuje sporo miejsca w kosmetyczce.

Szczoteczka: Dosyć wymyślna, o kształcie przypominającym klepsydrę. Bardzo duża, co dla niektórych może stanowić problem - dodatkowo na jej końcu zbiera się sporo produktu, którym łatwo się ubrudzić jeśli nie będziemy uważne.

Formuła: Raczej gęsta, nie zmienia się podczas użytkowania. Maskara długo nam posłuży, ja swoją mam już ok. 3 miesiące i ma się znakomicie. 


Jak nazwa wskazuje, jest to tusz pogrubiający, czyli taki jaki najbardziej lubię. Dzięki dużej ilości włosków na szczoteczce i gęstej formule idealnie się w tej roli sprawdza. Może odrobinę sklejać rzęsy, jednak tylko jeśli zależy nam na takim efekcie. Nie odbija się na powiekach i zostaje na rzęsach cały dzień - nie zauważyłam ani razu żeby się kruszył. Przy czym nie mam najmniejszego problemu z demakijażem oczu, każdy płyn micelarny bez problemu sobie z nim poradzi. Jedyny minus to wymyślna szczoteczka, którą łatwo zrobić sobie kuku kiedy o poranku gdzieś pędzimy i nie mamy czasu na dokładną aplikację. 

Efekt na moich rzęsach po dwóch warstwach

Ostatecznie jestem z niej bardzo zadowolona, jest idealna na co dzień. Jednak cena jak dla mnie jest zbyt wysoka i brak mi efektu wow, wobec tego wątpię czy jeszcze kiedykolwiek się na nią skuszę. 

A jak u Was? Też uwielbiacie Yves Rocher i trafiła Wam się ta maskra?

niedziela, 17 sierpnia 2014

Color whispers - subtelne pomadki od Maybelline.

Te pomadki już dawno swoje pięć minut sławy mają za sobą. Głośno o nich było zwłaszcza na zagranicznych stronach, gdzie zdobyły serca bloggerek i vloggerek. U mnie w kolekcji są stosunkowo krótko i zwłaszcza teraz, latem, cieszę się że je mam!


Dostępność: Bardzo łatwo je dorwać, wszystkie sieciówki mają szafy Maybelline, większość dużych supermarketów również, w osiedlowych drogeriach też nie powinno być problemow.

Cena: Tutaj jest już niestety mniej różowo bo bez promocji jest to aż 28-30zł. Uważam, że aż tak wysokiej ceny nie są warte, dlatego zawsze poluję na nie na wyprzedażach. Obie udało mi się kupić po zniżce -40%, cena 16zł jest już dużo bardziej adekwatna!



Kolory: W kolekcji znajduje się 12 kolorów, każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. Mamy tu fiolety, róże, brązy i czerwienie. Ja skusiłam się na 220 Just For Blush - neutralny kolor na co dzień, na pograniczu beżu i zimnego różu, sprawdza się doskonale kiedy nie jestem zbyt mocno opalona, idealny kolor nude w zimniejszych miesiącach. 130 Pink Possibilities - jest znacznie cieplejszym kolorem, wesoły róż kojarzący się z latem, świetnie podkreśla opaleniznę i pasuję do każdego makijażu. Wszystkie kolory tutaj.

Opakowanie: Jestem jego wielką fanką, według mnie wygląda bardzo luksusowo. W przeciwieństwie do niektórych państw, np. Stanów Zjednoczonych nie mamy na nim żadnych napisów, co bardzo mnie cieszy! (wersja zagraniczna) Jedyny minus opakowania to fakt, że pomadka z łatwością dostaje się na plastikowe zamknięcie i trudno utrzymać je w czystości.



Konsystencja: Producent opisuje ją jako lekką i żelową i rzeczywiście takie uczucie dają. Jednak spodziewałam się, że będą bardziej wtapiać się w usta, jak pomadki nivea czy babylips (te, które również delikatnie barwią usta). Color whispers są bardziej wyczuwalne na ustach, jednak nie jest to uciążliwe uczucie. 

Trwałość: Tutaj nie było zaskoczenia, godzina to maksimum i można było się tego spodziewać po takim typie pomadki. Wszystko byłoby zupełnie w porządku gdyby nie ich cena regularna, 30 zł za godzinę na ustach - oj nie! 


Ostatecznie jestem z nich bardzo zadowolona i często po nie sięgam. Nigdy jednak nie kupiłabym ich bez promocji, ponieważ ich efekt jest tak subtelny, że z łatwością znaleźć można tańsze odpowiedniki. Pink Possibilities jest idealny na tę porę roku, można szybko wyjąć go z torebki i bez lusterka poprawić makijaż ust, dodatkowo w upały które mieliśmy tego lata nie miałabym ochoty na szminkę z prawdziwego zdarzenia, którą czułabym na ustach i musiałabym się martwić czy nie uciapkam się nią po całej twarzy! Teraz chcę zapolować na jakiś fiolet, 310 Mad for Magenta byłby świetny na zbliżającą się jesień! 


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Projekt denko #1 - Lipiec 2014.

Witam w pierwszej odsłonie projektu denko na moim blogu. Byłam w wielkim szoku jak wiele produktów udało mi się uzbierać w niewiele ponad miesiąc! W związku z tym myślę, że zużycia ukazywać się będą tutaj w miarę regularnie co miesiąc! A oto co udało mi się wykończyć w lipcu.


1. Yoskine Przeciwzmarszczkowy płyn micelarny - ta próbka o zadowalającej wielkości trafiła mi się w glossyboxie, którego już aktualnie nie subskrybuję. Niestety płyn ten szczypał moje wrażliwe oczy, nie wierzę w jego przeciwzmarszczkowe właściwości i jest dość drogi (30zł/200ml). NIE KUPIĘ PONOWNIE

2. Yves Rocher Noix de coco de Malaisie - kolejna próbka, tym razem mleczka do ciała, cudownie pachniało kokosem, przyjemnie nawilżało. Jedyne co było w nim niepraktyczne to odkręcane opakowanie z twardego plastiku. Chętnie wypróbowałabym większą pojemność. KUPIĘ PONOWNIE

3. Virtual Long lasting eye liner - miałam go całą wieczność, bardzo precyzyjny dzięki małemu i długiemu pędzelkowi, jednak trzeba być bardzo wprawionym w rysowaniu kresek. Aktualnie zakochałam się w żelowych eyelinerach a więc raczej... NIE KUPIĘ PONOWNIE

4. Catrice Lash/Brow designer - bardzo wydajny żel do utrwalania brwi. Miał bardzo wygodny i precyzyjny grzebyczek a jego cena to tylko 12zł. KUPIĘ PONOWNIE

5. Propodia Krem złuszczająco-zmiękczający na zniszczone pięty - kupiłam bo był w promocji, jednak nie sprawdził się zupełnie bo nie robił nic. Ani nie zmiękczał, ani nie złuszczał, ani nawet nie nawilżał. NIE KUPIĘ PONOWNIE

6. La Roche-Posay Anthelios XL SPF50 - mała próbeczka, ale jestem szczęśliwa że mogłam przetestować ją i uniknąć dużego wydatku na coś co by mi nie służyło. Moja buzia bardzo się po nim błyszczała i nieprzyjemnie kleiła. NIE KUPIĘ PONOWNIE


7. Aphrodite Olive oil body lotion - kupiony na wakacjach w Grecji w jednym z wielu sklepów z naturalnymi kosmetykami. Bardzo ładnie pachniał i nawilżał moje lekko spieczone ciało, dawał ukojenie dzięki zawartości aloe vera. Jednak przez dostępność jedynie za granicą zapewne NIE KUPIĘ PONOWNIE

8. Playboy Play it sexy body lotion - kolejny kosmetyk z glossybox. Bardzo przypadł mi do gustu bo miał wodnistą lekką konsystencję, która świetnie sprawdza się u mnie latem, nie lubię bogatych maseł itd. kiedy mamy 30stopniowy upał! Zapach bardzo słodki, mnie się podobał, ale wydaje mi się, że dla wielu osób może być jednak zbyt słodki. BYĆ MOŻE KUPIĘ PONOWNIE

9. Mitchell and Peach English Growers body lotion - ponownie z glossybox. Cóż to było za paskudztwo, okrutnie śmierdziało, a jego cena to coś szalonego bo prawie 200zł w standardowym rozmiarze. Jak ja się cieszę, że wreszcie to zużyłam! NIE KUPIĘ PONOWNIE


10. Purederm Plastry na zniszczone pięty - wielkie rozczarowanie z biedronki. Niestety nie mogę pozwolić sobie teraz na skarpety peelingujące, ponieważ często chodzę z gołymi stopami więc pomyślałam, że może ten produkt będzie równie dobry. Niestety nie robią nic nadzwyczajnego, zwykły krem za 3zł z bebeauty lepiej nawilżał. NIE KUPIĘ PONOWNIE

11. Fuss wohl Peeling Creme - świetny i tani peeling to stóp z rosmanna. Delikatnie ścierał, ale za to dawał uczucie nawilżenia i ukojenia stóp po wyjściu z kąpieli. KUPIĘ PONOWNIE

12. Joanna Sweet Fantasy krem do rąk - kolejne wielkie rozczarowanie. Uwielbiam wszystko co kokosowe, jednak zapach tego kremu był strasznie sztuczny i bardziej przypominał spalone wiórki kokosowe aniżeli kokosa. Dodatkowo bardzo słabo nawilżał. NIE KUPIĘ PONOWNIE


13. AA Sun Ochrona przeciwsłoneczna SPF20 - pisałam już o nim wcześniej tutaj, nie spisał mi się zupełnie, mało wydajny i niepraktyczny w użyciu. NIE KUPIĘ PONOWNIE

14. Aussie 3 Minute Miracle Reconstructorjedyny z produktów którego tak nienawidzę, że wyrzucam prawie cały, a leżał w moim prysznicu ponad pół roku. Wysusza moje włosy i doprowadza do dużo gorszego stanu, jego konsystencja jest tak dziwna, że nie nadaje się nawet do golenia nóg. NIE KUPIĘ PONOWNIE

15. Tołpa Botanic Orzeźwiający tonik- mgiełka 2w1 - bardzo bym chciała, żeby mi się sprawdził bo jest łatwo dostępny i jego forma stosowania z pompką jest bardzo praktyczna, jednak sprawiał, że moja buzia była bardzo klejąca i wcale jej nie nawilżał. NIE KUPIE PONOWNIE


16. Yves Rocher Jardins du Monde shower gel - bardzo lubię te żele pod prysznic i planuję zaopatrzyć się w większą ilość o różnych zapachach, bo akurat ten wariant mnie nie powalił. KUPIĘ PONOWNIE

17. Bielenda Peeling do ciała papaja - jeden z moich ulubieńców, bardzo tani, łatwo dostępny w biedronce i o świetnym zapachu idealnym na lato. Jednak lubię testować nowości jeśli chodzi o peelingi i dlatego BYĆ MOŻE KUPIĘ PONOWNIE


Uff, to by było na tyle. Cieszę się, że wreszcie mogę pozbyć się tych kosmetyków. Staram się już tak dużo nie kupować i zużywać zapasy i myślę, że całkiem nieźle mi to idzie. 
A jak tam u Was projekt denko?



czwartek, 7 sierpnia 2014

Ulubieńcy lipca 2014

Lipiec minął nam zdecydowanie pod znakiem uciążliwych upałów. Dla mnie oznaczał też długo wyczekiwane wakacje w ciepłych krajach a moi ulubieńcy idealnie to całe gorąco odzwierciedlają.


Maybelline Babylips "Peach Kiss"
recenzja wszystkich babylips  >>klik<<
W moją egzotyczną wyprawę wzięłam wiele różnistych pomadek, ale koniec końców tylko ta gościła na moich ustach non stop! Nawilżała i dawała ukojenie wysuszonym ustom, pachniała pięknie słodką brzoskwinią, barwiła delikatnie usta na kolor, który idealnie komponował się z moją opalenizną i jako bonus miała w sobie SPF20.  

L'Oreal "Menthe Glace"
recenzja lakierów L'oreal  >>klik<<
Wiedząc, że przetrwa wiele dni pomalowałam nim paznokcie przed wyjazdem i nie zawiodłam się! Cały tydzień prezentował się cudnie na paznokciach dłoni i stóp. Zakochałam się w tej mięcie tak bardzo, że po powrocie też nie mogłam się z nią rozstać bo pięknie podkreślała moją opaleniznę.

ELF blush & bronzing powder
Ten odcień bronzera przez większą część roku leży u mnie niestety nieużywany, ponieważ jest zbyt ciemny. Jest też bardzo mocno napigmentowany i łatwo można zrobić sobie nim krzywdę, jednak kiedy jestem mocno opalona jest to mój zdecydowanie ulubiony produkt.


Uriage Woda termalna
Gwiazda lipcowych ulubieńców chyba na wszystkich blogach, ale jak najbardziej zapracowała sobie na miano ulubieńca - w tych upałach była moim wybawieniem! Jest niezwykle wydajna, atomizer działa niezawodnie. Nie wierzę jedynie w jej właściwości pielęgnacyjne. Ale jest to gadget po który sięgać będę co roku!

Vichy Capital Soleil
czytaj więcej  >>klik<<
Równie znany produkt, na który czaiłam się od dawna wiedząc, że planuję wakacje. Warto było polować na niego na promocjach, bo moja buzia przetrwała wielogodzinne plażowanie i opalanie bez najmniejszych problemów. Matowi też moją mieszaną skórę i dosyć przyjemnie pachnie.

Perfecta SPA Cukrowy Peeling do ciała 
recenzja  >>klik<<
Jeśli chodzi o ten peeling to od początku wiedziałam, że się polubimy. Porządne zdzieraki o gęstej konsystencji to to co lubię! Jest też bardzo wydajny przez co wystarczy mi spokojnie jeszcze na miesiąc czy dwa!


A jacy są Wasi ulubieńcy? Czy miałyście już któregoś z moich? 
Jeśli nie to bardzo gorąco polecam każdego z nich!

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Moja ochrona przeciwsłoneczna.

Po dwutygodniowej nieobecności, która z pewnością została przez Was niezauważona, powracam z krótkimi recenzjami trzech produktów, które chroniły mnie przed szkodliwymi promieniami słońca podczas tegorocznego plażowania!


1. Vichy Capital Soleil - kultowa już matująca emulsja ochronna z SPF50 nie zawiodła i mnie! Nie pozostawia białej warstwy na skórze, przyjemnie nawilża, matuje tak jak obiecuje producent, pachnie dosyć przyjemnie - a najważniejsze - chroni przed promieniowaniem UVA i UVB. Jego jedynym minusem jest cena, jeśli nie uda się nam dorwać go na promocji to niestety zapłacimy za niego ok. 60zł.



2. AA Sun SPF20 - dostępny w biedronce filtr do ciała, który skusił mnie wygodnym spray'em. Niestety okazał się porażką przede wszystkim dlatego, że był bardzo niewydajny, już trzeciego dnia urlopu się skończył. Poza tym warstwa, którą spray rozpyla na ciało okazała się zbyt cienka o czym dosyć boleśnie przekonałam się już pierwszego dnia. Bardzo szybko się wchłaniał przez co ciężko było stwierdzić czy został wmasowany w całe ciało - dzięki temu mam teraz mało atrakcyjnie nierównomiernie opalone plecy. Cena niewysoka bo ok. 20 zł, jednak patrząc na jego wydajność byłam bardzo mocno rozczarowana. 



3. Nivea Sun Protect SPF30 - kupiony w ostatniej chwili, bez dłuższego zastanowienia, ponieważ akurat trafił się w promocji za 5zł. Na ustach niestety pozostawia białą warstwę, która mi zupełnie nie przeszkadza, ponieważ kupiłam go tylko i wyłącznie z myślą o opalaniu, a wtedy tak czy inaczej nie wyglądam zbyt atrakcyjnie. Bardzo przyjemnie nawilża usta jednak do codziennego użytku bym go nie polecała bo może wyglądać niezbyt estetycznie.


Podsumowując, jedynie Vichy okazało się dla mnie wakacyjnym hitem, jednak zakupu pomadki z Nivea zupełnie nie żałuję! Z pewnością przyda się w przyszłości, jest bardzo wydajna i ma dość wysoki filtr idealny do plażowania! 



Niestety filtr do ciała zupełnie mi się nie sprawdził - a Wy macie jakiegoś ulubieńca jeśli chodzi o ochronę ciała, którego mogłybyście mi polecić?