Dwudziesty dzień miesiąca, a ja dopiero piszę pierwszego posta. No cóż, nagrody za najlepszą blogerkę roku z pewnością nie dostanę. Jednak mimo wszystko od czasu do czasu mam ochotę o czymś napisać i przecież nikt mi raczej tego nie zabroni! W dzisiejszym poście opowiem Wam o kilku ulubionych produktach do włosów, które z pewnością zostaną ze mną na dłużej, ponieważ sprawdzają się świetnie.
W ostatnich miesiącach stoczyłam prawdziwą walkę o moje włosy, ponieważ zima, stres i wiele innych czynników przyczyniło się do tego, że zaczęłam je tracić w nadmiarze. Do tego stopnia, że spędzało mi to sen z powiek. Jednak myślę, że obecnie udało mi się ten problem zażegnać i chciałabym doradzić coś osobom, które też przez to przechodzą.
Tangle teezer jest już ze mną od dobrych kilku lat, a w zeszłym tygodniu sprawiłam sobie nowy egzemplarz, ponieważ moja stara szczotka zdecydowanie już się wysłużyła. Taka nowiutka sprawdza mi się jeszcze lepiej i na nowo odkryłam do niej moją miłość! Olej Rycynowy znany jest niejednej włosomaniaczce, ja jednak bałam się go, bo słyszałam jak ciężko jest go zmyć. Jednak, gdy mój problem ze skórą głowy sięgnął zenitu, wreszcie zdecydowałam się po niego sięgnąć. Nie stosuję go solo, a w mieszance/masce, która została mi polecona. Uważam, że to właśnie ta mikstura ostatecznie powstrzymała wypadanie, dlatego z pewnością napiszę Wam o tym obszerniejszy post. Jedwab w płynie z Green Pharmacy stosuję aby zabezpieczyć końce przed rozdwajaniem. Tutaj nie jestem w stanie stwierdzić czy faktycznie pomaga, ale lubię wierzyć, że tak, a jest bardzo tani i łatwo dostępny.
Szampon dodający objętości z Yves Rocher to moje odkrycie ostatniego czasu. Już nie pamiętam kiedy miałam tak dobry szampon dla mojego typu włosów. Dodaje im objętości, świetnie się pieni, łatwo spłukuje, nie obciąża ich, nie wysusza wrażliwego skalpu, jest tani i łatwo dostępny - no ideał! Odżywka bez spłukiwania Gliss Kur to z kolei mój ulubieniec od lat, jestem już bliska wykończenia drugiego opakowania, a są one baaardzo wydajne. Pomaga mi rozczesać włosy po kąpieli, dodaje blasku i piękny zapach też raczej nie przeszkadza. O tabletkach Biotebal usłyszałam pierwszy raz kiedy poleciła mi je moja fryzjerka, gdy żaliłam się na moje problemy z utratą włosów. Później szukając opinii na ich temat przekonałam się, że są one bardzo popularne i polecane wśród blogerek. Kończę już moje drugie opakowanie i wierzę, że razem z miksturą o której pisałam Wam wcześniej, to właśnie one pomogły mi też wyeliminować mój problem.
Maska do włosów Crema al Latte też towarzyszy mi już od dość dawna. To ogromne opakowanie wystarcza spokojnie na kilka miesięcy użytkowania. Nie żałuję jej sobie i używam przy każdym myciu zamiast odżywki, nakładam ją na włosy na około 5 minut i spłukuję, dzięki temu mam pięknie błyszczące i dociążone włosy. No i na sam koniec, srebrna płukanka z Cameleo. To już taki gadżet, którego nie używam zbyt często, ponieważ przesusza włosy. Jednak mając ombre raz na jakiś czas potrzebuję "oziębić" mój kolor, kiedy zrobi się zbyt żółty.
I to tyle, nie używam zbyt wielu kosmetyków, bo uważam, że jeśli chodzi o włosy to co za dużo to nie zdrowo. Kiedyś ograniczałam się tylko do szamponu i odżywki bez spłukiwania i moje włosy były w dobrej kondycji. Teraz muszę jednak być bardzo uważna przy doborze tych kosmetyków, bo o ile wypadanie zostało zatrzymane, to teraz bardzo chciałabym aby jednak część utraconych włosów odrosła i przyglądam się uważnie mojej głowie w poszukiwaniu baby hair.
Macie jakieś sprawdzone specyfiki w walce z wypadaniem włosów?
Chętnie posłucham jakiś sugestii.
Całuję,
Iga.