Od razu powiem, że jestem pewna, że są baaardzo przeceniane!
Czy żałuję, że je kupiłam? NIE
Czy kupiłabym ponownie? NIE
Według mnie, 90% ich sukcesu zawdzięczają swojemu opakowaniu, które jest cudne. Cała kolekcja świetnie prezentuje się na toaletce, są bardzo kolorowe i dziewczęce. Dodatkowo jest ono bardzo porządne i nie ma mowy o tym, żeby napis zdarł się z przeźroczystego plastiku - co jest bardzo satysfakcjonujące jeśli chodzi o pomadki za 10 zł.
Połowa z nich to zwykłe bezbarwne "balsamy do ust". Jednak według mnie są one zupełnie bezużyteczne, ponieważ każda inna drogeryjna pomadka nawilży nam usta bardziej niż one! Dają uczucie nawilżenia jednak na dłuższą metę jeszcze bardziej przesuszają usta niż pomagają. Przez to stają się też uzależniające i co chwile chcemy je aplikować.
Intense care i Hydrate - w zasadzie nie różnią się niczym, oba mają słodki ale sztuczny zapach.
Mint fresh - pachnie miętą i daje chłodne uczucie na ustach co bardzo przypadło mi do gustu w tych cieplejszych dniach.
Następna trójeczka to pomadki, które dają delikatny kolor na ustach. Mają też dużo ładniejsze zapachy, jeśli chodzi o nawilżenie to tak samo jak z poprzednikami. Jednak według mnie te babylips są dużo bardziej warte uwagi!
1. Peach kiss - bardzo delikatny brązik ze złotym blaskiem, dodatkowo pachnie brzoskwinią, jednak według mnie zapach jest dość intensywny i czasem może być wręcz drażniący.
2. Pink punch - bardzo cukierkowy, barbie pink. Pachnie przepięknie, jak guma do żucia hubba bubba!
3. Cherry me - mój ulubiony, delikatny czerwony o prawdziwym czereśniowym zapachu.
Oczywiście nasycenie koloru jest bardzo delikatne, jednak jako gadżet do torebki zamiast klasycznego balsamu wydają mi się świetne. Chociaż czasem za niewiele wyższą cenę możemy już kupić sobie szminkę o dużo lepszej pigmentacji, także to już zależy od preferencji.
Każdą kolejną kupowałam z nadzieją na efekt WOW, niestety nie doczekałam się go.
A Wy co o nich sądzicie?
Chodzę koło nich cały czas i zawsze rezygnuje. teraz już nie mam wyrzutów. Ale kolorki mają śliczne
OdpowiedzUsuńno...
Rzeczywiście, kolory niespecjalnie intensywne...
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają obok siebie.
OdpowiedzUsuńJa mam wersję brzoskwiniową i o ile nieszczególnie ją pokochałam to o dziwo ze względu na ładny kolor i lekkie właściwości pielęgnujące gości na moich ustach najczęściej tego lata :)
Nie miałam ich, ale też mnie do nich nie ciągnie. To, że mają niezbyt intensywne kolory to akurat dla mnie na plus.
OdpowiedzUsuńJa ich jeszcze nie maiła, ale spróbuję :)
OdpowiedzUsuńnie mam ani jednej, ale jakoś mnie nie pociągają...
OdpowiedzUsuńnie mam żadnej z nich ;) obserwuję
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie przerabiam ubrania DIY.
Mam tą różową i nie wiem czym ludzie tak się zachwycają, bo według mnie balsam jest słaby i przereklamowany. Kolor daje owszem, ale zaraz to się wszystko zbiera w załamaniach, a o nawilżeniu to raczej nie ma mowy.
OdpowiedzUsuńNie używałam, ale opakowania mają śliczne!:) Dobrze że napisałaś ten post, będę się powstrzymywać przed zakupem jak je gdzieś zobaczę:D
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnej z nich, po kilku recenzjach tego produktu odpuściłam go sobie. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńo! nie wiedziałam, że one dają taki fajny efekt na ustach, muszę zwrócić na nie uwagę ;)
OdpowiedzUsuńpeach kiss bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńA miałam ostatnio kupić! :) Jednak za bardzo jestem przywiązana do zwykłych balsamów Nivea.
OdpowiedzUsuńOserwuję i zapraszam do mnie www.beyourclown.blogspot.com
"Cherry me" podoba mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńRobisz bardzo ładne zdjęcia, fajnie aranżujesz kompozycje, ale pomyśl o rozjaśnieniu zdjęc. Moim zdaniem są za ciemne, biały wygląda jak szary. Zobacz, myślę, że od razu wszystko będzie wyglądać lepiej :) Sama mam podobny problem - przy robieniu "normalnych" zdjęć mój aparat automatycznie ustawia dobrą jasność i mogę robić zdjęcia na "pół-manualu", ale przy zbliżeniach na kosmetyki lub paznokcie jak nie ustawie większej janości sama to wychodzi za ciemno i potem muszę porpawiać w GIMPie, a to juz mniej fajnie wygląda