Te pomadki już dawno swoje pięć minut sławy mają za sobą. Głośno o nich było zwłaszcza na zagranicznych stronach, gdzie zdobyły serca bloggerek i vloggerek. U mnie w kolekcji są stosunkowo krótko i zwłaszcza teraz, latem, cieszę się że je mam!
Dostępność: Bardzo łatwo je dorwać, wszystkie sieciówki mają szafy Maybelline, większość dużych supermarketów również, w osiedlowych drogeriach też nie powinno być problemow.
Cena: Tutaj jest już niestety mniej różowo bo bez promocji jest to aż 28-30zł. Uważam, że aż tak wysokiej ceny nie są warte, dlatego zawsze poluję na nie na wyprzedażach. Obie udało mi się kupić po zniżce -40%, cena 16zł jest już dużo bardziej adekwatna!
Kolory: W kolekcji znajduje się 12 kolorów, każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. Mamy tu fiolety, róże, brązy i czerwienie. Ja skusiłam się na 220 Just For Blush - neutralny kolor na co dzień, na pograniczu beżu i zimnego różu, sprawdza się doskonale kiedy nie jestem zbyt mocno opalona, idealny kolor nude w zimniejszych miesiącach. 130 Pink Possibilities - jest znacznie cieplejszym kolorem, wesoły róż kojarzący się z latem, świetnie podkreśla opaleniznę i pasuję do każdego makijażu. Wszystkie kolory tutaj.
Opakowanie: Jestem jego wielką fanką, według mnie wygląda bardzo luksusowo. W przeciwieństwie do niektórych państw, np. Stanów Zjednoczonych nie mamy na nim żadnych napisów, co bardzo mnie cieszy! (wersja zagraniczna) Jedyny minus opakowania to fakt, że pomadka z łatwością dostaje się na plastikowe zamknięcie i trudno utrzymać je w czystości.
Konsystencja: Producent opisuje ją jako lekką i żelową i rzeczywiście takie uczucie dają. Jednak spodziewałam się, że będą bardziej wtapiać się w usta, jak pomadki nivea czy babylips (te, które również delikatnie barwią usta). Color whispers są bardziej wyczuwalne na ustach, jednak nie jest to uciążliwe uczucie.
Trwałość: Tutaj nie było zaskoczenia, godzina to maksimum i można było się tego spodziewać po takim typie pomadki. Wszystko byłoby zupełnie w porządku gdyby nie ich cena regularna, 30 zł za godzinę na ustach - oj nie!
Ostatecznie jestem z nich bardzo zadowolona i często po nie sięgam. Nigdy jednak nie kupiłabym ich bez promocji, ponieważ ich efekt jest tak subtelny, że z łatwością znaleźć można tańsze odpowiedniki. Pink Possibilities jest idealny na tę porę roku, można szybko wyjąć go z torebki i bez lusterka poprawić makijaż ust, dodatkowo w upały które mieliśmy tego lata nie miałabym ochoty na szminkę z prawdziwego zdarzenia, którą czułabym na ustach i musiałabym się martwić czy nie uciapkam się nią po całej twarzy! Teraz chcę zapolować na jakiś fiolet, 310 Mad for Magenta byłby świetny na zbliżającą się jesień!
Też je lubię, mam nawet jeden z tych kolorów co Ty, Pink Possibilities ;)
OdpowiedzUsuńLust For Blush to mój ulubiony kolor z tej serii, poza tym mam jeszcze 3 inne i wszystkie fajnie się noszą :)
OdpowiedzUsuńJa się z pomadkami nie lubię, bo dają zazwyczaj zbyt mocny efekt. Tutaj jednak jest subtelny, żebym tylko pamiętała o tych szminkach jak mnie najdzie ochota na zakup pomadki:)
OdpowiedzUsuńMam nr 130, jest ładna i delikatna, choć muszę mieć do niej bardzo wypielęgnowane usta.
OdpowiedzUsuńFajne kolorki, ale dla mnie pewnie byłyby nieco za blade :)
OdpowiedzUsuń220 to mój ulubiony kolor!!
OdpowiedzUsuń130 tez mam... I jeszcze kilka innych ;)
Nie lubię mazideł na usta
OdpowiedzUsuńśliczne kolory ^^
OdpowiedzUsuńFajnie się prezentują na ustach :)
Podobają mi się. Na następnych promocjach się skuszę :)
OdpowiedzUsuńna ustach oba kolorki prezentują się kusząco :)
OdpowiedzUsuńLubie takie pół transparentne, lekkie pomadki. Zawsze mnie kuszą w szafie Maybelline, ale niestety cena odstrasza. Czekam na promo ! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam je, mam kolor 130 i go uwielbiam :) Może niedługo skuszę się na inne kolorki :)
OdpowiedzUsuńPiękne oba te kolorki :) Bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuń220 Just For Blush - bardzo ładny odcień pomadki.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że trwałość nie najlepsza. :/
Bardzo fajne kolory, na lato jak znalazł :)
OdpowiedzUsuńMam jedną pomadkę z tej serii, ale bardzo rzadko z niej korzystam, ale moze to kwestia, źle dobranego koloru.
OdpowiedzUsuńNa ustach wyglądają bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jeden i drugi odcień, chyba się skusze ;)
OdpowiedzUsuńObydwie są fantastyczne! Nie mam jeszcze żadnej, ale czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńOj też się nie skuszę, jeśli za taką cenę trzymają się tylko godzinę...
OdpowiedzUsuń30zł za godzinny efekt? Trochę kiepsko, ale kolorki piękne!
OdpowiedzUsuńJa mam jedną z tej serii i nie przemawia do mnie niestety :( Kolorek owszem, ale konsystencja tragedia jak dla mnie :(
OdpowiedzUsuńMam nudziaka z tej serii i do zachwytu mi daleko... Cieszę się że dorwałam go za 16 zł bo byłam bliska zakupu w cenie regularnej :/
OdpowiedzUsuńładne kolory ale szkoda, że tak delikatnie widoczne ;) i ta trwałość ... słabo :)
OdpowiedzUsuńŁadne delikatne te pomadki.
OdpowiedzUsuńA tak odbiegając od tematu. Twój blog bardzo mi się podoba. Czytelny, zdjęcia nienaganne. Wiem ile trzeba się przy tym napracować. Pozdrawiam i dodaję do obserwowanych :)
Ojej, dziękuję! Nawet nie wiesz ile dla mnie takie miłe słowa znaczą! Dopiero zaczynam, także tym bardziej! A ja zazdroszczę Ci dalej tej paletki urban decay i tylko odliczam dni kiedy zdobędę swoją ;D
UsuńBardzo subtelne kolory, świetnie prezentują się na ustach. Ostatnio mam jakąś obsesję na punkcie pomadek w różowych kolorach :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ich taka kremowa konsystencja, jak masełko. Posiadam póki co jeden kolorek, także kupiony na promocji -49% ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam do mnie : http://snowarskakarolina.blogspot.com/
PS: Obserwuję i liczę na rewanż