Nowy rok, nowy początek. Czas na porządki - nawet w naszych kosmetycznych zbiorach. Przejrzałam pudełeczka, w których trzymam produkty, które średnio mi się sprawdziły i postanowiłam się wreszcie z nimi rozstać.
Niestety okazało się, że jest tego całkiem sporo i bardzo mi z tym źle. Czuję się, jakby dosłownie wyrzucała moje pieniądze do kosza, a tego chyba nikt nie lubi. Dlatego w najbliższym miesiącu większość postów będzie poświęcona mojej kolekcji i temu jak chciałabym ją uszczuplić. Rozpoczynam też wyzwanie "Skończyć 5 do 5.05". Jeśli jesteście ciekawe o co chodzi, to zapraszam w przyszłym tygodniu ;)
Pielęgnacja.
Nivea "make up starter" - zupełnie mi się nie sprawdził. Myślałam, że jest to primer, ponieważ nazwa jest odrobinę myląca. Niestety okazał się to zwykły krem, który na dodatek szczypał moją wrażliwą cerę i nie nawilżał jej wystarczająco. Mam go już ponad 1,5 roku więc teraz bałabym się już zrobić do niego kolejne podejście.
Tołpa "matujący krem korygujący" - tutaj jak widzicie zużyłam chociaż połowę tubki. Moim głównym zarzutem było niewystarczające nawilżenie co spotęgowało suche skórki na mojej buzi. Jeśli chodzi o matowienie to też nie było spektakularnej różnicy między nim a zwykłym kremem dlatego tak go zaniedbałam. Mam go już ok rok i wydaje mi się że zmienił już kolor i boję się go nadal używać.
Love me green "regenerating night face cream" - trafił mi się w Glossybox. Niestety wywołał wysyp nieprzyjaciół za każdym razem gdy robiłam do niego kolejne podejście.
Kolorówka
Inglot - jedna z moich pierwszych szminek, ma już ok. 4 lata i pojawiły się na niej bąbelki. Prawie nigdy jej nie używałam, bo formuła szminek Inglot jest dla mnie zbyt tempa a na dodatek kiedy ją kupowałam nie miałam pojęcia o tonach czerwieni i tym, że przy takim ciepłym kolorze moje zęby będą wyglądać tak okrutnie żółto.
Szminka, no name - tą szminkę mam już chyba z 5-6 lat, ukradłam ją pewnie mamie. Po takim czasie aż strach byłoby ją używać, ale na szczęście znaczna część została zużyta.
Maybelline "Great Lash" - jak widzicie dostałam ją w prezencie. Wypróbowałam kilka razy, była beznadziejna, nie robiła nic dla moich rzęs i na dodatek się osypywała. No i tak leżała sobie w moich zapasach ok. 2 lata. Także czas się jej pozbyć ;)
Ladycode by bell "DD cream" - podkład z zeszłego roku z biedronki. Na zdjęciu nie widać zużycia ale myślę, że ok 1/3 butelki jednak udało mi się zużyć. Baaaaardzo przesuszał moją skórę i podkreślała każdą możliwą skórkę. Kilka tygodni temu chciałam zrobić do niego kolejne podejście jednak zaczął okropnie śmierdzieć, także pewnie się zepsuł.
Elf "eyelid primer" - skuszona wieloma pozytywnymi opiniami o bazie z elfa kupiłam ją w ciemno. Okazało się, że jest wiele rodzajów, a akurat ten jest perłowy z ogromnym brokatem który wędruje po całej twarzy a wcale nie pomaga trwałości naszych cieni. Mam jeszcze 2 inne bazy a po tą nigdy nie sięgam więc chętnie się jej pozbędę.
Virtual, czarna kredka do oczu - tą kredkę mam już chyba z 5/6 lat i już chyba boję się jej użyć w pobliżu oka.
Lakiery do paznokci.
"Coral" - firmowe lakiery Super-Pharm, totalnie beznadziejne. Po nałożeniu 3 warstw nadal prześwitują, smużą, kolor w ogóle nie przypomina tego w buteleczce. Dodatkowo jak widać już się rozwarstwiły a ja i tak nie mam ochoty ich stosować.
Deliplus - dostałam kiedyś w prezencie od znajomej, użyłam raz czy dwa i tak już sobie leży od dwóch lat i nie wydaje mi się żebym miała go użyć. Zrobił się też bardzo rzadki.
Maybelline "colorama" - nie przepadam za lakierami z tej serii, ale wiem że sporo osób całkiem je lubi. Ten jest najstarszy, rozwarstwił się itd.
Uff, i to tyle. Miałam pomysł, żeby podliczyć ile pieniędzy straciłam, ale jednak sobie to odpuszczę. I tak męczą mnie wyrzuty sumienia.
Myślę o tym, żeby zrobić małe rozdanie z używanymi lakierami do paznokci (takie które użyłam tylko max. 2 razy), co o tym sądzicie? Myślicie, że ktoś byłby zainteresowany?
Nie miałam żadnego z tych kosmetyków i chyba dobrze na tym wyszłam:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie sporo tego poszło, ale z drugiej strony były to stare kosmetyki, więc i tak nie miałaś lepszego wyboru. :) Myśle, że na rozdanie na pewno ktoś się skusi - w końcu lakiery to nie krem w słoiczku, spokojnie można używać ich nawet jeśli ktoś inny wcześniej malował nimi paznokcie. ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nic z przedstawionych produktów nie mam.
OdpowiedzUsuńSporo tego wyszło :) Ja kiedyś miałam krem matujący na dzień z Nivei i gorzej się po nim świeciłam, niż przed nałożeniem.
OdpowiedzUsuńja mam takich kosmetyków z 10 razy więcej więc to dopiero strata pieniędzy, teraz na bieżąco wydaje koleżanką :)
OdpowiedzUsuńhttp://jzabawa11.blogspot.com/
" tą szminkę mam już chyba z 5-6 lat, ukradłam ją pewnie mamie"- rozbawiłaś mnie :D Pamiętam jak też "kradłam" mamie szminki :D
OdpowiedzUsuńW sumie to wcale nie ma tego aż tak dużo, tak czy inaczej ja próbuję większość kosmetyków zużywać do końca, bo jednak szkoda tej wydanej kasy :)
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam kolejne posty o "uszczuplaniu kolekcji" :D
Szkoda, że tyle się nie sprawdziło, ale niestety, chyba u każdego się tak zdarza :/
OdpowiedzUsuńta szminka z Inglota ma cudowny kolor
OdpowiedzUsuńTeż nie jestem fanką tych lakierów Maybelline - mam dwa i jeden barwi płytkę paznokcia, a drugi smuży i wymaga dużej cierpliwości. Miałam ten krem Tołpa i na lato nawet go lubiłam, ale muszę przyznać - wielkiego nawilżenia to on nie daje, sprawdza się jedynie jako baza pod makijaż.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, jakoś mi się udało i nie miałam żadnego z podanych przez Ciebie produktów.
OdpowiedzUsuńjestem niezmiernie ciekawa twojego projektu 5 do 5.05 - też wprowadziłam już coś podobnego :-)
Dzięki za ostrzeżenie przed bublami :)
OdpowiedzUsuńZawsze gdy coś wyrzucam mam wyrzuty sumienia, potem mi przechodzi i zaczynam się wkurzać na producentów - gdyby nie ich buble nie zmarnowałabym pieniędzy :D
OdpowiedzUsuńZ tej gromadki mam tylko Coloramę, i to chyba nawet w tym samym odcieniu. Tyle tylko, że lubię go bardzo. :) Strasznie ciekawa jestem, czym będzie 5 do 5.05!
OdpowiedzUsuńSporo tego. Szkoda, że przede wszystkim pielęgnacja się nie sprawdziła :(
OdpowiedzUsuńnie miałam żadnego z wyżej wymienionych kosmetyków :) ale za to mam lakier Coral, brązowy i w sumie nie jest taki zły :)
OdpowiedzUsuńTeż posiadam Maybelline "Great Lash" - strasznie długo zasycha, osypuje się i u mnie przynajmniej nic ciekawego z rzęsami nie robi. Jedynie spiralkę polubiłam, szczególnie używając ją dla dolnych rzęs ;)
OdpowiedzUsuńMascara "Great Lash" jest beznadziejna. Podobnie jak kremy NIVEA. Z kolei jeśli chodzi o krem Tołpy, to sprawdza się u mnie tylko latem. Zimą potrzebuję, jednak większego nawilżenia.
OdpowiedzUsuńJa też z wielkim żalem wyrzucam niesprawdzone kosmetyki, ale niestety czasem i to trzeba zrobić ;)
OdpowiedzUsuńMake up starter miałam w obecnej chwili nawet nie wiem gdzie on jest też go muszę wyrzucić nie sprawdził się również u mnie :(
OdpowiedzUsuńZ Twoich wyrzutków znam tylko coloramę. Mam biała i całkiem w porządku mi służy:)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych produktów i bardzo dobrze :) Pomadkaz Inglot faktycznie ma taki odcień, że zęby wyglądałyby na żółte
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wpadłam tu wcześniej, chętnie zamieniłabym się za nawilżającą Tołpę i obie byśmy były w 110% zadowolone :))
OdpowiedzUsuńlakiery z Maybelline nigdy do mnie nie przemawiały.
OdpowiedzUsuńSporo tego. Też nie lubię wyrzucać takich rzeczy, ale niestety trafiają się czasem buble... Ja takie rzeczy rozdaję znajomym i mówię: Jak się sprawdzi to zostaw, jak nie to wyrzuć ;) I mam sumienie czyste ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie miałam nic z Twoich bubli.
OdpowiedzUsuń:*
ja też ostatnio zaczęłam wyrzucać takie starocie i buble, całe szczęście, sama nie wiem po co je trzymałam :)
OdpowiedzUsuńA u mnie krem z Love me green się sprawdził, Tołpa natomiast spowodowała ogromny wysyp ;-(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-)
Nie używałam żadnego z tych kosmetyków, ale z tego co widzę, to chyba nie mam czego żałować
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam do mnie http://snowarskakarolina.blogspot.com/
PS: Obserwuję i liczę na rewanż