sobota, 25 października 2014

TOP 5 | Jesienne pomadki.

Witam Was kochane! Czuję się jakby długie tygodnie mnie tu nie było, a to tylko kilka dni. Tak czy inaczej, październik blogowo był u mnie raczej mizerny. Pierwszy miesiąc uczelni nieźle mnie wybił z rytmu, ale w przyszłym miesiącu obiecuję poprawę!    
A dziś przychodzę do was z moją piątką ulubionych pomadek tej jesieni. Niektóre z nich wybieram tylko na wieczorne wyjścia, a niektóre są odpowiednie nawet na co dzień, jednak dodają naszej stylizacji tego jesiennego pazura. 



A oto i one. Dwie pierwsze od lewej jak najbardziej używam na co dzień, a te po prawej, a zwłaszcza Diva z Mac, zostawiam sobie na wieczorne wyprawy ;) Oprócz koloru, praktycznie każda z nich zachwyca mnie również swoją formułą, jednak na ich recenzję i dokładniejszą prezentację kolorów z pewnością poświęcę osobne posty, bo każda z nich jest moim ulubieńcem i zasłużyła sobie na to. A dziś zostawiam Was tylko ze swatchami.


                                         Dajcie znać jakie są Wasze ulubione kolory pomadek tej jesieni! :)



piątek, 17 października 2014

Olay - CC cream | Krem to czy podkład?

Dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją kosmetyku Olay, który tak na prawdę nie wiem do końca jakie ma przeznaczenie. Dostałam go w jednym z moich glossyboxów i dopiero niedawno zabrałam się do jego używania. Po jakimś czasie do 'testów' przyłączyła się moja mama i podzieliła moją opinie na jego temat.


Podstawowe informacje:
Pojemność: 50ml
Cena: 44,90zł
Zapach: intensywny, taki jaki możemy spotkać przy kremach.
Konsystencja: Kremowa, dosyć gęsta, przypominająca mus.
Opakowanie: Plastikowe, z wygodną pompką typu airless.


Dodatkowo wszystkie informacje na temat produktu były zawarte na kartoniku, który niestety wyrzuciłam. Jednak dam sobie rękę uciąć, że było tam napisane, że jest to produkt mający poprawić koloryt skóry, tak jak to robią podkłady. Dodatkowo nazwa CC, czyli Complexion Corrector wskazuje na jego właściwości wyrównujące kolor twarzy.


No więc kiedy wreszcie zabrałam się za ten tajemniczy produkt od razu zaciekawił mnie jego intensywny zapach, który od razu skojarzył mi się z jakiegoś rodzaju kremem do buzi. Jednak był on zabarwiony jak podkład więc dalej szłam w zaparte nakładając go jako jakiegoś typu bazę pod makijaż. Na twarzy był bardzo delikatny, prawie nie wyczuwalny i nawilżający. Przyniósł mi ulgę, to muszę mu przyznać. Jednak nie zakrył ani jednej mojej niedoskonałości, zaczerwienień, porów już nie mówiąc o nieprzyjacielach (aka pryszczach). Jednak wytrwale pomogłam sobie korektorem i przypudrowałam całą twarz. Pół godziny później (dosłownie pół godziny), wszystko mi się rozpłynęło. Mam skórę mieszaną jednak jeszcze żaden produkt nie zniknął z niej aż tak szybko. Z pudru utrwalającego utworzyły się smugi, powchodziły mi w zakamarki koło nosa, wokół ust, cała się świeciłam. Musiałam zmyć cały makijaż. Kilka razy powtórzyłam próby aplikowania go różnymi sposobami, jednak zawsze kończyły się one katastrofą zanim zdążyłam nawet wyjść z domu.

Biorąc pod uwagę, że kremy CC są kierowane do skóry dojrzalszej, a wiedziałam, że mojej mamie aktualnie kończy się podkład, zawiozłam jej ten zagadkowy produkt w 'prezencie'. Moja mama ma skórę suchą i bardzo lubi rozświetlające produkty. Ogólnie nie jest też osobą zbytnio wymagającą, co jej przywiozę, czy polecę to zazwyczaj jej odpowiada. No, ale nie tym razem. Już po kilku dniach zadzwoniła do mnie z pytaniami; "Co Ty mi za dziadostwo przywiozłaś?" ;D I kazała mi koniecznie napisać o nim na mojej stronie i ostrzec Was przed nim.

Na dowód tego, że jest to produkt praktycznie niewidoczny, mam dla Was zdjęcia dużej ilości produktu rozsmarowanej na dłoni, widać że nic nie zakrywa. Robienie zdjęć na buzi w sumie nie miało sensu bo i tak nic by nie zakrył, a nie chcę Was straszyć ;)


Pewnie można go stosować jako krem, jednak wydaje mi się, że każdy inny będzie lepszy, ponieważ nie będzie zawierał  w sobie składników odpowiedzialnych za 'nadawanie mu koloru'. Tak na chłopski rozum. 

A Wy miałyście z nim styczność? 
Jakie macie doświadczenie z kremami CC?

środa, 15 października 2014

Haul | Zakupy październikowe.

Dziś przychodzę do Was znowu z moim ulubionym wpisem, czyli zakupami! W tym miesiącu starałam się ograniczyć tylko do kupowania stuprocentowo niezbędnych produktów i myślę, że całkiem nieźle mi się to udało.

                               

Pierwsza część to zakupy w Super-Pharm. Skorzystałam z promocji -30% na produkty do oczyszczania twarzy z L'Oreal oraz -35% na wodę termalną z Uriage, ponieważ moja wcześniejsza już mi się skończyła :) Od jakiegoś czasu nie miałam już ani toniku ani peelingu, więc stwierdziłam, że mi się należy! Moja skóra ostatnio jest w opłakanym stanie, więc miejmy nadzieję, że dzięki tym produktom faktycznie będzie bardziej promienna.


Następnie skoczyłam do Rossmanna. Kończył mi się szampon więc wzięłam Nivea Diamond Gloss, o którym słyszałam dużo dobrego a cena była niewysoka. Od dawna nie stosowałam też już klasycznej odżywki, więc stwierdziłam, że wezmę sobie tą słynną Garnierowską Ultra Doux do przetestowania. Żel do golenia z Gillette był w promocji więc też się skusiłam bo od dawna żadnego nie miałam.


No i na koniec zakupy ze sklepu internetowego Cocolita. I tutaj, uwierzcie mi, też kupiłam tylko rzeczy, które bardzo potrzebowałam. Nie miałam ani jednego podkładu, który aktualnie pasował do mojej karnacji, więc skusiłam się na Revlonowski Nearly Naked, który w internecie jest znacznie tańszy niż stacjonarnie. Mój pędzelek do brwi już dawno tak się rozczapierzył, że nie dało się z nim pracować i potrzebowałam nowy, więc stanęło na Hakuro H85. Nigdy też nie dorobiłam się pędzelka typu pencil, więc postanowiłam wreszcie to zmienić i skusiłam się na Hakuro H76.


I to by było na tyle. Jestem z siebie całkiem zadowolona w tym miesiącu. Dajcie znać czy chciałybyście abym napisała recenzję któregoś z tych produktów. Jestem pewna, że chce napisać coś o serii Ideal Glow, a co do reszty nie jestem jeszcze pewna.

poniedziałek, 13 października 2014

Yves Rocher | Jardins du Monde | Żele pod prysznic.

Do tej recenzji zbierałam się wieki! Zdjęcia miałam zrobione już od pierwszego dnia mojego blogowania, ale jakoś nigdy nie mogłam się za to zabrać. Aż do dziś!


Seria Jardins du Monde, czyli Ogrody świata jest pewnie większości z Was znana, ale mimo wszystko chcę o niej napisać kilka słów, aby osoby, które jeszcze nie miały tych żeli zachęcić do wypróbowania choć jednego ;) Co sprawia, że są moim zdaniem warte uwagi? Przede wszystkim zapachy. Niebanalne i zupełnie niespotykane. Bardzo naturalne, bez nuty sztuczności. Każdy znajdzie coś dla siebie; od słodkich i kremowych wersji, po bardziej owocowe, kwiatowe czy nawet lawendę. Od czasu do czasu Yves Rocher wypuszcza też limitowane wersje, jednak tych nie miałam jeszcze okazji wypróbować.

Kilka podstawowych informacji;
Cena: 8,90zł
Pojemność: 200ml
Wydajność: ok. 1 miesiąc

Ja dzielę je na dwie kategorie:
1) Kremowe, gęste, które są bardzo nawilżające. Zastępują mi żel do golenia czy żel do higieny intymnej, ponieważ są bardzo delikatne i idealne dla skóry wrażliwej. 
2) Przeźroczyste, zwykłe żele, które bardzo dobrze się pienią. Jednak te są zbyt wodniste, aby używać je np. przy goleniu.

Pewnie z łatwością możecie odgadnąć, które są moimi ulubieńcami ;) A więc zacznijmy od nich:


Migdał z Kalifornii -  bardzo słodki i otulający zapach. Idealny zwłaszcza zimniejszymi miesiącami, chociaż ja uwielbiam taką słodycz przez cały rok. Jego kremowa konsystencja sprawia, że jest to produkt wielozadaniowybardziej wydajny niż wersje przeźroczyste. Nie jest to pospolity zapach migdałów, a raczej coś na podobieństwo landrynki migdałowej, którą zawsze wyjadałam pierwszą z opakowań owocowych landrynek :)


Fioletowy ryż z Laosu - ten zapach jest mi najtrudniej opisać, ponieważ nigdy wcześniej nie wąchałam czegoś podobnego. Jest bardzo słodki, dla niektórych osób zdecydowanie będzie zbyt słodki i chyba najwcześniej ze wszystkich mi się znudził.


Orzech makadamia z Gwatemali - mój zdecydowany ulubieniec. Niestety pojawił się już w projekcie denko z zeszłego miesiąca, co bardzo mnie smuci. Jeśli macie wypróbować jeden zapach z mojej rekomendacji, to wybierzcie ten! Jest unikalny, bardzo słodki, orzechowy, ale i odrobinę bardziej zmysłowy niż reszta. Tego zapachu nie da się opisać, jest zdecydowanie jedyny w swoim rodzaju.

A teraz czas na drugą kategorię, przeźroczyste ;)


Kwiat lotosu - najsłabszy ze wszystkich, które miałam. Zapach bardzo subtelny, ledwie wyczuwalny. Jednak z pewnością znajdzie swoich zwolenników. Bardzo lejąca konsystencja przyczynia się do słabszej wydajności (ok. 3 tygodni).


Lawenda z Prowansji - ten używam aktualnie. Zapach jest ewidentnie lawendowy, bez odrobiny sztuczności. Jeśli miałyście lawendowe produkty do stóp z YR, to dokładnie tak samo pachnie ten żel. Myślałam, że będzie świetny jako relaksujący zapach do długich kąpieli, ale coś nie do końca mogę przekonać się do lawendy jako żel pod prysznic. Ale mimo wszystko warto spróbować!

I to tyle jeśli chodzi o moją opinię. Szczerze powiedziawszy lubię je wszystkie, niektóre po prostu bardziej niż inne. Jestem pewna, że w przyszłości sprawię sobie jeszcze wersję kawową! 
A jaki jest Wasz ulubieniec? 
Skusiłam Was na któryś z zapachów? :)

P.S. Przepraszam Was za jakość zdjęć, ale tak jak mówiłam, zrobiłam je już na samym początku mojej blogowej przygody i od tamtej pory nauczyłam się troszkę więcej o robieniu zdjęć. Mimo wszystko bardzo chciałam napisać o nich kilka słów.

środa, 8 października 2014

Yves Rocher | Nutritive Vegetal | Aksamitny żel do mycia twarzy.

Pamiętacie moje zachwyty nad serią Ideal Soft z L'oreal? No cóż, tamte kosmetyki trafiły już do denka i przyszła kolej na wypróbowanie czegoś innego. Jak wiadomo do Yves Rocher zaglądam często, a obietnice producenta o 'aksamitnym żelu' od razu mnie skusiły.


Cena: 33zł
Pojemność: 125ml
Opakowanie: Bardzo wygodne, stojące na zamknięciu na klik, czyli to co misie lubią najbardziej! Dodatkowo plastik jest wystarczająco miękki aby nie utrudniać nam życia. No i jeśli chodzi o estetykę to również jest bardzo przyjemnie, tak jak to już u YR bywa.
Zapach: Słodki, orzechowy. Bardzo przyjemny, jednak nie przytłaczający.

Dla kogo jest przeznaczony?
Na opakowaniu znajdziemy informację, że dla osób ze skórą suchą i bardzo suchą. Jednak ja mam mieszaną i tylko na policzkach i brodzie czasami odrobinę mi się przesusza. Mimo to w żaden sposób kosmetyk ten nie był przeciążający, a raczej dawał cudowne ukojenie dla skóry zmęczonej trudami dnia codziennego. Moja skóra jest też wrażliwa i na szczęście okazał się faktycznie aksamitny i nie przesuszał czy uczulał mnie w żaden sposób.


Skład, dla dociekliwych:

   

Konsystencja: Tutaj mam jedno małe zastrzeżenie. Faktycznie jest żelowa, jednak odrobinę zbyt rzadka. O ile nie sprawia mi to problemu w stosowaniu, ponieważ używam gąbeczki konjac i płyn nigdzie mi nie ucieka, o tyle przyczynia się to do jego małej wydajności. Taka buteleczka wystarczy nam maksymalnie na dwa miesiące użytkowania. 


Podsumowując, jest to produkt jak dla mnie prawie idealny. Pachnie niesamowicie, bardzo wyjątkowo. Ładnie się pieni i radzi sobie ze zmywaniem makijażu twarzy. Zawsze też zapominam się i używam go w okolicach oczu i nie powoduje żadnego szczypania czy łzawienia! Kolejny plus! Skóra nie jest po nim ściągnięta, a raczej nawilżona i odprężona. Jego stosowanie to czysta przyjemność. No, mógłby być bardziej wydajny, ale przy takiej ilości plusów totalnie mu to wybaczam!

A Wy stosowałyście już kosmetyki z serii Nutritive Vegetal? 
Jakie macie z nimi doświadczenie? :)

niedziela, 5 października 2014

Projekt denko | Wrzesień 2014.

Hej, hej! Tak jak można było się spodziewać, pierwszy tydzień na uczelni był dla mnie bardzo pracowity, dodatkowo przeprowadzka ostro dała mi się we znaki, przez co cały tydzień na blogu była taka cisza. Ale już jestem! I zastanawiam się nad jakimś małym rozdaniem. aby zrekompensować Wam tą moją małą nieobecność, co o tym sądzicie? :)


A tymczasem przygotowałam dla Was projekt denko za wrzesień. Wydaje mi się, że jak na jeden miesiąc bardzo dobrze mi poszło. I jest tu nawet trochę kolorówki.
Zasady;
Produkt bardzo mi się spodobał, z pewnością kupię go kiedyś ponownie.
Średniak, być może kiedyś do niego wrócę.
Rozczarowanie, z pewnością nigdy ponownie go nie kupię.


1. Bell BB Eye Concealerkupiłam go w biedronce w bardzo dobrej cenie (ok. 10zł), świetnie krył jednak potrafił przesuszać i wchodzić w załamania pod oczami. Ale za taką cenę mu to wybaczałam.

2. Maybelline Affinitone Concealerbardzo kremowy korektor idealny pod oczy, dodatkowo miał bardzo fajny jaśniutki kolor, który świetnie sprawdzi się u bladziochów.

3. Maybelline Dream Lumi Touch Highlighting Concealerrównież bardzo lekki korektor, który fenomenalnie rozświetlał okolice pod oczami. Jednak jak dla mnie niezbyt wydajny, a cena dość wysoka. 


4. Maybelline The Rocket Volum' Mascarawersja wodoodporna, która u mnie okazała się katastrofą. Nic nie robił z moimi rzęsami, a zmywanie go było koszmarem. Ale znam też wiele osób, które go lubią i polecają.

5. Rimmel Stay Matteulubieniec wielu osób i również i mój. Wersja transparentna jest zdecydowanie najlepsza!

6. Rimmel 60 secondsrecenzja całej serii tutaj.


7. Yves Rocher Express Eye Makeup Removerjego recenzje znajdziecie tutaj.

8. Beauty Formulas Oil Control Tissuescałkiem dobre bibułki matujące, które często odbieram w Super-Pharm za uzbierane tam punkty na karcie Lifestyle.

9. Eveline Liquid Precision Eyeliner 2000 Procent - kiedyś byłam jego wielką fanką, jednak od kiedy zaczęłam używać żelowego eyelinera ten leżał zapomniany. Kiedy chciałam do niego wrócić okazało się, że pędzelek się rozczapierzył i muszę się z nim rozstać.


10. Nivea Lip Buttermoi totalni ulubieńcy, już kupiłam wersję malinową i czaję się też na te nowe zapachy!

11. Avon Femmemama dostała ten balsam jako gratis do perfum i sprezentowała mi go. Myślałam, że będzie przeciętny a okazał się naprawdę bardzo fajny! Jednak jego bardzo intensywny perfumowany zapach nie przypadnie wszystkim do gustu.

12. Lierac Collection Blanche, Huile Sensorielle aux 3 Fleurs - olejek do wszystkiego i jak się okazało do niczego. Moją skórę zapychał, włosy przesuszał. Dodatkowo nieciekawie się kleił i zużyłam go do kąpieli jako zmiękczacz, bo przepięknie pachniał. A cena 115zł za pełen produkt skutecznie odstrasza.


13. Kamill, Hand & Nagel Creme - przeciętny krem, o pojemności idealnej do torebki. Jednak zapach mnie nie przekonuje.

14. Yves Rocher I love my planet - bardzo lubię szampony z YR, ale ten był odrobinę zbyt naturalny i pozostawiał moje włosy tępe w dotyku. Jednak bardzo dobrze oczyszczał!

15. Dove Summer Glow - mój ulubieniec od wielu lat. Jednak ten egzemplarz leżał gdzieś schowany i lekko się przeterminował ;p gdy nałożyłam go na skórę wszystko zaczęło mnie piec i wtedy zorientowałam się że coś jest nie tak. Ale i tak go bardzo lubię :)

16. Yves Rocher Jardins du Monde - recenzja tych płynów jest już w drodze, ale mogę Wam zdradzić, że ta wersja z orzechami makadamia jest moją ulubioną.

Uff, i to tyle na dziś. Miałyście te produkty? Co o nich sądzicie?