Hej! Dzisiaj mam dla Was post, który mam uczucie był odrobinę przez Was wyczekiwany. Odkąd pierwszy raz pochwaliłam się pomadką Urban Decay, dostawałam o nią wiele pytań i dlatego postanowiłam czym prędzej przyjść do Was z jej recenzją, i co ważniejsze, zdjęciami!
Pierwszy raz zobaczyłam ją na ustach mojej ulubionej blogerki/vlogerki Anny Saccone, która jest dla mnie największą inspiracją jeśli chodzi o pomadki nude. Kolory które jej pasują, zazwyczaj sprawdzają się też u mnie, dlatego w ciemno zamówiłam pomadkę w odcieniu "Naked" ze strony internetowej Sephory, bez oglądania jej na żywo. Były to jedne z ostatnich dni promocji -30% a mimo wszystko nadal udało mi się ją zdobyć.
Należy ona do linii pomadek "Revolution", która w Polsce ma bardzo szeroki wybór aż dwudziestu kolorów. Jej cena regularna to 89zł za 2,8g, co jest gramaturą typową dla szminek.
Samo opakowanie jest bardzo eleganckie, ale również ma w sobie coś rock'n'rollowego. Nie jest do końca banalną elegancją, jeśli wiecie co mam na myśli. Jest też dociążone, co bardzo mnie cieszy, bo nic mnie tak nie drażni jak tandetne, plastikowe opakowania w luksusowych kosmetykach.
Jej kolor jest bardzo wyjątkowy, na vlogerce, która mnie zainspirowała wyglądał na dużo bardziej brązowy, na swatchu na ręce wygląda jak typowa brzoskwinia, a na moich ustach jest to przybrudzony, zimny róż. Pomimo tego, że jest to po prostu kolor nude, to uważam, że jest wyjątkowy i nie spotkałam się wcześniej z takim odcieniem. Nieskromnie też dodam, że wyglądam w nim bardzo korzystnie i czuję, że odnalazłam mój idealny odcień nude.
Jeśli chodzi o wykończenie, to jest bardzo kremowe i nawilżające. Jednak niech Was to nie zwiedzie, bo jest ona bardzo trwała. Na ustach wytrzyma spokojnie 4-5 godzin, a kiedy już zacznie się ścierać to stanie się to w sposób bardzo subtelny, nie ma mowy o nieatrakcyjnym konturze z pomadki dookoła ust. Nie wylewa się też poza kontur ani nie tworzy tej brzydkiej linii wewnątrz ust (wiecie dobrze co mam na myśli!). Jest najbardziej komfortową pomadką z całej mojej kolekcji, jej wykończenie jest niemalże nawilżające. Porównałabym ją do linii Color Whispers z Maybelline czy Hydra Renew z Rimmel, jednak o jeszcze lepszej pigmentacji i trwałości.
Po nałożeniu jej na konturówkę sprawuje się jeszcze lepiej, ale na dzisiejszych zdjęciach mam ją zaaplikowaną solo. Lubię też pomadki które są ścięte w taki sposób, ponieważ mamy pewność, że kiedy nadejdą letnie upały to nie roztopi się w torebce i nie straci swojego kształtu.
Podsumowując, jest to moja ulubiona pomadka z całej kolekcji i bardzo gorąco polecam Wam tą linię. Planowałam stworzyć swoją własną armię pomadek Mac, ale odkąd odkryłam linię Revolution to zastanawiam się czy nie kolekcjonować tylko nowych kolorów z tej serii, bo nic nie wygląda tak dobrze na moich wiecznie przesuszonych ustach jak ta pomadka. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć, że mam przesuszone usta, a "Naked" zupełnie tego nie podkreśliła, a wręcz przeciwnie, zamaskowała. Wiem też, że Urban Decay wprowadziło matową linię pomadek Revolution, jestem nimi teraz bardzo zainteresowana. Słyszałyście może coś o tej matowej linii?
I to tyle na dziś.
Zachęciłam Was do wypróbowania tej linii? ;)
Macie jakiś ulubieńców z firmy Urban Decay? Bo mnie do tej pory jeszcze nigdy nic nie zawiodło.
O mamo! Jaki piękny kolor! Cudo <3
OdpowiedzUsuńCo nie ? <3 :D
UsuńCudowny kolor! Ale bardziej w tym poście zachwycił mnie podkład, co masz na twarzy? ;)
OdpowiedzUsuńKochana podkład to mieszanka Affinitona i Fit me z Maybelline (kupiony za granicą, u nas chyba niedostępny), ale przysięgam, że oba te podkłady wyglądają beznadziejnie na mojej skórze i cała zasługa makijażu to puder w kompakcie Bourjois "healthy balance", uwielbiam go i to on ratuje sytuację! :D
UsuńOo no proszę! Nie spodziewałam się. Twoja twarz wygląda pięknie ale to pewnie też zasługa pielęgnacji.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDziękujęę! <3 Pewnie może troszkę pielęgnacja, ale ja lubię wierzyć, że jednak głownie zasługa diety, bo staram się być grzeczna i nie psocić zbytnio fast-foodami i słodyczami :)
UsuńŚwietny blog! Naprawdę ciekawy! Zapraszam też do mnie lauramoodo.blogspot.com! Pozdrawiam ;D
OdpowiedzUsuńbardzo łądny odcień !
OdpowiedzUsuńśliczny kolor, i bardzo ładnie w nim wyglądasz :) muszę się bliżej przyjrzeć tym pomadkom :)
OdpowiedzUsuńprzesliczna!
OdpowiedzUsuńJest tak piękna , że sama bym ją zakupiła ! <3
OdpowiedzUsuńkolor ma cudowny! :)
OdpowiedzUsuńO raju!
OdpowiedzUsuńChcę ją!
Podoba mi się kolorek! Jest bardzo naturalny :)
OdpowiedzUsuńPrześliczny kolor na ustach :) a jakie eleganckie i luksusowe opakowanie :))
OdpowiedzUsuńpiękne opakowanie i idealny odcień :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skusze na to cudo :D
OdpowiedzUsuńWow, przepięknie wygląda :p
OdpowiedzUsuńJak dla mnie odcień idealny :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna! Uwielbiam takie dzienne kolorki, ten wydaje się idealny <3
OdpowiedzUsuńśliczny odcień ma!
OdpowiedzUsuńOj piękna, teraz ją chcę <3
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana! Ja też dosyć szybko zjadam więc myślę, że ta byłaby bardzo dobra dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńKolor jest przepiękny, bardzo mi się podoba. Do tego masz piękne usta:)
OdpowiedzUsuńJeju dziękuję:* Nie spodziewałam się tylu komplementów na ich temat, zawsze uważałam, że są za małe :)
UsuńBardzo lubię tą firmę, a odcień pomadki jest piękny :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie wygląda na ustach! :) Chętnie kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym kolorze! Uwielbiam takie odcienie i to jest coś, co zawsze wybieram przy codziennym makijażu... Nic tylko czekać na jakieś kolejne -20 lub -25% i kupować! :D
OdpowiedzUsuńNo dokładnie, polecam baaardzo! Sama też mam ochotę na więcej kolorków <3
UsuńBardzo podobają mi się takie kolory, ale na mnie nie wyglądają korzystnie. Nie pozostało mi nic tylko oglądać inne usteczka :D
OdpowiedzUsuńJaki śliczny kolor ;)
OdpowiedzUsuńKolor super! Ale coś czuję, że u mnie byłaby zbyt różowa i wyglądałabym jak malowana lala, a niekoniecznie na takim efekcie mi zależy. ;P
OdpowiedzUsuń